 | Logowanie |  |
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|  |
 | Zaciągnij się do Podlaskiej Brygady |  |
|
Zostań strzelcem, jeźdźcem, lub puszkarzem. Przeżyj przygodę swego życia, rusz z nami na wyprawy do wielu miast Polski i za jej granice. Zgłaszaj się na forum lub pisz meile - czekamy.
|  |
 | Shoutbox |  |
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|  |
|
 | "Pogrzeb śledzia" na Podlasiu |  |
| 
W Wielką Sobotę, w osiemnastowiecznym kościele w Ciborach Kołaczkach na Podlasiu odbył się Pogrzeb Śledzia. Imprezę, która miała wskrzesić staropolskie obyczaje przygotowała Podlaska Brygada Rekonstrukcji. Odtworzono zwyczaje związane z żegnaniem postu. Najpierw, tuż po poświęceniu pokarmów rozprawiono się Judaszem, po wojskowemu ukarano go za zdradę. Żegnając Wielki Post urządzono pogrzeb dla żuru i śledzia, by, jak mówi tradycja, pokarmy te nie morzyły więcej ludzkich żołądków. W ramach zwyczaju zwanego włoczebne, zebrano we wsi jaja i inne pokarmy i wręczono je z życzeniami dla miejscowego dziedzica. Jako, że Wielka Sobota jest dniem święcenia ognia, ksiądz proboszcz z parafii Zawady poświęcił broń ludowi ognistemu (tak w 17 wieku zwano piechotę). Całość zakończyła zwyczajowa salwa Wielkanocna.
Zdjęcia Tadeusza Wądołowskiego
Dodane przez Proboszcz dnia kwiecień 03 2010 18:52:25 | 819 Czytań -  |
|  | |  |  |
 | "Pogrzeb śledzia" |  |
 | Druga wiosenna |  |
| „Przebiśniegi II” to nazwa przemarszu zorganizowanego przez naszą grupę 20 i 21 marca. Wzięło w nim udział 19 osób z pięciu grup rekonstrukcji z Podlasia i Warszawy. Przez dwa dni uczestnicy odtwarzali wędrówkę siedemnastowiecznych oddziałów wojskowych. Wcielili się w role strzelców, pospolitaków, woźniców i towarzyszy jazdy. Spośród dotychczasowych tykocińskich imprez marszowych „Przebiśniegi II” odznaczały się najcięższymi warunkami. Trakty leśne były zasypane śniegiem lub zalane błotem a od sobotniego popołudnia do niedzielnego ranka padał deszcz. Niekorzystna aura zazwyczaj powoduje skrócenie czy nawet odwołanie imprezy, jednak w przypadku marszów takie okoliczności bywają pożądane. W przemarszach bowiem chodzi o wypróbowanie użyteczności zrekonstruowanego sprzętu i ubiorów oraz sprawdzenie osobistych umiejętności.

W „Przebiśniegach” udział wzięli:
Jeźdźcy Rubieży
Cywil Bande Regiment
Towarzystwo Jazdy Dawnej
Wolontarze św Dyzmasa
Podlaska Brygada Rekonstrukcji
Tło historyczne, opis i linki do galerii
Dodane przez Proboszcz dnia marzec 22 2010 20:03:22 | 870 Czytań -  |
|  | |  |  |
 | Loga |  |
 | Mały przemarsz w duzym śniegu |  |
| 
Był 13 luty i wszystko zaczęło się niewinnie. Ot chcieliśmy nowym członkom naszej grupy zrobić zwyczajowe godzinne szkolenie. Nie znaleźliśmy wolnego od samochodów i śniegu placu w mieście więc poszliśmy za rzeczkę, zabierając nieco obozowego sprzętu. Założyliśmy też żupany wychodząc z założenia, że nie ma co po cywilnemu przed neofitami paradować. Zabraliśmy też dwa snopki chrustu - zima jest więc będzie się przy czym ogrzać. A skoro będzie ognisko to przyda się i jakieś jedzonko.
No i obładowani trafiliśmy na wąski pasek lądu pomiędzy Narwią a jej starorzeczami. Po chwili płonęło już ognisko, grzmiały rusznice i trajkotały języki panów instruktorów. Kawałek blachy posłużył za patelnię a jako jedyny w grupie wegetarianin zrobiłem kolegom słoninkę tartą z groszkiem. To taki siedemnastowieczny przysmak. Kolegom potrawa smakowała, kucharz palców nie oblizywał. Po opróżnieniu ładownic i napełnieniu brzuszków przypomnieliśmy sobie, że przecież w lutym 1656 roku, konfederaci założyli pierwszą blokadę zajętej przez radziwiłłowskich i szwedzkich żołnierzy twierdzy oraz że w czasie ostatniego udanego szturmu na zamek w styczniu 1657 r. była tęga zima. I właściwie to była taka zima, jakiej uroki podziwiamy dzisiaj. A więc hajda, ruszyliśmy na Radziwiłła. Początkowo mieliśmy iść brzegiem, ale po zaliczeniu kilkunastu orłów w sięgającym metra śniegu weszliśmy na skute starorzecze. Leżący na lodzie śnieg był bardziej przyjazny. Generalnie, to historyczne ciuszki lepiej chroniły nas przed naturą niż współczesne wdzianka naszych towarzyszy podróży. Okazało się, że długie buty to się w 17 wieku przydawały nie tylko do konnej jazdy ale i do śnieżnych galopad.
Gdy dobrnęliśmy do stóp jednego z dwóch zachowanych bastionów robiło się już ciemno. Jednogłośnie przyznaliśmy, że ludzie Sapiehy to twardziele, bo 350 lat temu szybko zdobyli broniony przez strzelców i fińskich pikinierów bastion, podczas gdy my na ten kilkumetrowy wzgórek wspięliśmy się w czasie umożliwiającym kilkukrotne nabicie odprzodowych muszkietów. Podobnie było z drogą do kamienicy zamkowej - wciąż śnieg, śnieg i jeszcze więcej śniegu. Na swoje nieszczęście zatrzymaliśmy się na majdanie zamku na odpoczynek, i w tym miejscu dopadła nas myśl: przecież oprócz zamku to się jeszcze zdrajcy z okupantami w alumnacie trzymali. W 1657 roku było jednak trochę inaczej, bo sapieżyńscy najpierw zdobyli alumnat a potem zamek a my odwrotnie. Chociaż przyznam, że wybraliśmy dobry kierunek, bo dziś, dla wielu po zdobyciu alumnatu nie udaje się niczego więcej zdobyć. Ale może 350 lat temu nie było tu knajpy.
Galeria
Dodane przez Proboszcz dnia luty 15 2010 23:09:29 | 776 Czytań -  |
|  | |  |  |
 | Zdobycie Tykocina 2010 |  |
 | Kuligi w Pomigaczach |  |
 | Relacja ze Zdobycia Tykocina 1657 roku |  |
| Szpital najpierwiej wzięty. Zaraz potem klasztor. Wszystkich pod szable puszczono. Ku bramie obrócono dwie partie, a tu już od szpitala robota swój skutek wzięła. Wał opanowawszy na szaniec skoczyli nasi i rosolute wyparłszy nieprzyjaciela do ostatniej fortece w samej kamienicy będącej, gdy się mocno z różnych miejsc bronili, a owi z odebraną armatą następowali w pień wszystkich znosząc. Najpierw komendant nad Finami wpadłszy na beczce prochu wyrzucił się. Tamci się strzelali tak, iż już potem o ąuartir prosząc wywieszali chorągwie i sami rzucali się, ale rycerstwo nasze z postrzelanych swoich uwiedzione miarkować się nie dało, lub i perswazja Hetmańską zachodziła, obiecując że to z lepszym ich być miało Nie folgowali nikomu, rozsiekali każdego. Razem komendant chciał się wykupić, ale go i Lubienieckich Mikołaja i Aleksandra wywiódłszy na lód rozsiekaliCzytaj całość
 | Od Strona | |
|  |